Fish

szkocki wokalista, kompozytor i autor tekstów

Fish (właśc. Derek William Dick; ur. 1958) – szkocki artysta rockowy: wokalista, kompozytor, autor tekstów i aktor.

  • Czasami sobie marzę, że komputery się nagle wyłączą. Jestem staroświecki. I w ogóle się tego nie wstydzę. Ale świat się tak bardzo zmienia, że obawiam się, zmienia też naszą moralność. Cierpi nasza duchowość. Muzułmanie mają silniejsze poczucie podstawowych wartości duchowych. Na nas, na Zachodzie, ciąży tak olbrzymi bagaż korupcji, że uniemożliwia nam istnienie w społeczeństwie. Dla mnie taka sytuacja jest niedopuszczalna. Oburza mnie, że człowiek, który jest biedny, nie znajdzie sprawiedliwości, dopóki nie będzie mógł za nią zapłacić.
Fish (2006)
  • Jestem tylko zwykłym obywatelem. To jest mój punkt widzenia. Nie jestem politykiem, nie jestem militarystą, nie jestem terrorystą.
  • Kocham takie koncerty jak w Polsce. Budzę się rano i nie mogę się doczekać wieczoru i występu. Przypominam sobie dzień 14 października 1995. To był niezwykły wieczór. Jechaliśmy z Pragi czy z Ostrawy, gdzie występowaliśmy poprzedniego dnia. Powiedziano nam, że koncert w Polsce jest o 21. Wokalista, gdy schodzi ze sceny, zazwyczaj potrzebuje jeszcze kilku godzin, żeby obniżyć w sobie poziom adrenaliny, więc nie zasypia przed trzecią rano. Byłem bardzo zdziwiony gdy obudzono mnie wczesnym popołudniem i powiedziano, że próba za półtorej godziny, spektakl o 16. To był szok, jak granice niespodziewanej popołudniówki. Ale to był wspaniały wieczór. Polscy widzowie absolutnie nie zawiedli, zgotowali nam doskonałe przyjęcie. W Polsce jest inaczej niż wszędzie. Gdzie indziej są ludzie, którzy zwracają uwagę na wygląd, na ubranie. Tutaj tak nie jest. Tutaj wydaję swoje płyty nie dla szalonych pieniędzy, ale dla niezwykłej satysfakcji – dla artystycznej niezależności, dla radości.
  • Szkocja – Polska, Whisky – Żubrówka: wszystko to samo.
    • Opis: w warszawskim klubie Stodoła.
  • Szkoci lubią Polaków, a Polacy lubią Szkotów.
    • Opis: w warszawskim klubie Stodoła.
  • W maju 1996 byliśmy w Bośni, graliśmy koncerty dla Sił Narodów Zjednoczonych. Stamtąd nie było nawet jak zadzwonić do domu, bo przecież nie mogliśmy używać łączności wojskowej. Po siedmiu koncertach wróciliśmy do hotelu w Splicie i dopiero wtedy mogliśmy uspokoić nasze żony, że ten czołg na głównej ulicy był uszkodzony, że helikopter spadł zupełnie gdzie indziej, a walki, które widziały w telewizji toczyły się dwadzieścia kilometrów od naszej sceny.
    • Opis: z wywiadu dla Radiowej Trójki.
    • Źródło: Piotr Kaczkowski, Przy mikrofonie, op. cit., s. 108.
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
  • Nasze kraje łączą piękne kobiety, słabość do mocnych alkoholi i to, że nasze narodowe drużyny (w piłce nożnej) są kompletnie do dupy.
    • Opis: w warszawskim klubie Stodoła.