Depozyt
Depozyt – powieść Joanny Chmielewskiej z 1999 roku.
- (…) coraz bardziej jawiła mu się przed oczami w postaci harpii, hydry, ośmiornicy i smoka wawelskiego, razem wziętych.
- Karpiowski się odezwał, ale o tym nie wiedzieli, bo personel medyczny nie potraktował jego wypowiedzi poważnie.
Już w chwili, kiedy na miejscu katastrofy wnoszono go do karetki, otworzył nagle oczy i dość cicho, ale wyraźnie, powiedział:
– Chlup.
– Moczymorda – zaopiniował pielęgniarz, trzymający nosze od strony głowy. – Natankowany leciał.
– To dlatego ulgowo wyszedł. Po pijaku tak zawsze…
Pacjent żadnego rekordu nie pobił, bo alkoholu we krwi nie miał wcale, opinia pielęgniarzy jednakże się rozeszła. Kiedy pielęgniarka zmieniała mu kroplówkę, bez otwierania oczu odezwał się ponownie i znów powiedział:
– Chlup.
– Nie, proszę pana – odmówiła sucho siostrzyczka. – alkoholu pacjentom nie podajemy. W pańskim stanie to w ogóle wykluczone i bardzo szkodliwe.
Karpiowskiego odmowa nie obeszła, bo nadal był nieprzytomny. Rodziny o tym jego monotonnym gadaniu nie poinformowano, w obawie, że kochający i troskliwi krewni mogliby ulec życzeniom chorego i potajemnie dostarczyć mu wódki, co już niejeden raz się zdarzało.
(…)
Nadszedł bowiem wielki dzień, w którym Karpiowski po dwóch tygodniach nareszcie odzyskał przytomność i otworzył oczy. (…) Obecny był przy tym lekarz.(…)
– Boli pana coś? Chce się panu pić? Wie pan, gdzie pan jest?
– Chlup – powiedział Karpiowski jakoś dziwnie stanowczo.
– O Boże, znowu…