Bronisław Wrocławski
polski aktor
Bronisław Stefan Wrocławski (ur. 1951) – polski aktor i pedagog, dr hab. nauk o sztukach pięknych.
- Być może odkryjemy jeszcze nieznane nam pola, czy zapomniane zakamarki duszy – jeśli już takich wielkich słów używać. Spełnienie jest wielkim słowem. Nawet fajny, zgrany aktor, nigdy nie będzie do końca zgrany, czyli wypełniony radością, że oto dokonał wszystkiego, czego mógł dokonać. To jest przecież niemożliwe. Z żadną sztuką się tego nie da zrobić.
- Do aktorstwa dochodziłem taką naturalną drogą poprzez konkursy recytatorskie. W pewnym momencie będąc w szkole średniej, poczułem, że aktorstwo, to jest to, co chciałbym robić i zdałem do szkoły teatralnej łódzkiej.
- (…) każdy porządny lekarz ma w sobie zdolność współodczuwania, umie wysłuchać pacjenta. Są badania mówiące, że sporo schorzeń można rozwiązać rozmową, i ja w to wierzę. W gabinecie więc, podobnie jak w teatrze, mamy do czynienia z pewnego rodzaju terapią, oczyszczeniem.
- (…) podchodziłem do tej formy sceptycznie, bo nie umiałem sobie wyobrazić sytuacji, że jeden człowiek na scenie gada sam do siebie.
- Opis: o monodramie.
- Źródło: „Gazeta Wrocławska”, 9 kwietnia 2010
- Staram się o tym pamiętać, że penetrując duszę ludzką, oczyszczamy się. Dochodzimy do tego za pomocą myśli, uczuć, refleksji, słów wielkich dramaturgów, które wypowiadamy. My o człowieku staramy się opowiedzieć – to jest może misja.
- W czwartki odbywały się kolacyjki starszych panów. Przychodził wuj Józio, maszynista. Przed 1939 rokiem należał do kolejowej arystokracji – lokomotywy obsługiwało się wtedy w białych rękawiczkach. Bywali mistrz tkacki Schultz i wuj Ewaryst, księgowy. Znali się z przedwojennej fabryki dywanów, której współwłaścicielem był daleki wuj Uliński. Już w luźniejszym klimacie, panowie rozebrani do szelek grali w preferansa. Napatrzyłem się na ludzi z przedwojennym sznytem. Pozostało mi zamiłowanie do szelek.
- Opis: o domu rodzinnym.
- Źródło: Oficjalna strona serialu Barwy szczęścia
- W garderobie zawsze mam egzemplarz dramatu i go przeglądam przed wyjściem na scenę. Dlaczego? Bo z tekstu zawsze można wyczytać coś nowego, odkryć inne znaczenie, wymyślić bardziej trafną puentę. To niewyczerpane źródło i warto go czytać tak długo, jak tylko można. Człowiek to nienażarta istota.
Zobacz też: