Arkadiusz Sobczyk

polski prawnik, wykładowca

Arkadiusz Sobczyk (ur. 1965) – polski prawnik, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista w zakresie prawa pracy.

  • Albo będą śmieciówki, albo część umów będzie nieco bardziej elastyczna. Jakieś formy na umów na mikroprace są niezbędne. W moim przekonaniu, gdyby przedsiębiorcy dostali sensowny wachlarz umów na prace dorywcze nie pojawiłby się ten gigantyczny problem ze zleceniami, jaki obecnie mamy. W dyskusji o nowych typach umów trzeba postawić pytanie o granice rozwiązań prawnych dla sytuacji, które rzeczywiście się zdarzają. Skoro ludzie dorabiają w wakacje, to zaprojektujmy umowę, która dobrze odpowiada pracy w wakacje. (…) Brak dobrego prawa o umowach elastycznych, między innymi na pracę sezonową, powoduje, że istnieje szara strefa. (…) Musimy pracować nad koncepcjami, dzięki którym będziemy mieć więcej praw i pracy legalnej.
  • W koncepcji wspólnotowej wyzysk nie polega na tym, że pracodawca płaci mało, ale na tym, że niesprawiedliwie się dzieli. Jeśli ma krocie, a pracownik wprawdzie zarabia dużo, ale wciąż kilkanaście, kilkadziesiąt razy mniej od pracodawcy, wówczas pracownik widzi niesprawiedliwość. (…) Powyższe w żaden sposób nie powinno być odebrane jako uzasadnienie nieracjonalnych żądań pracowników. Wszak ryzyko gospodarcze ostatecznie ponosi wyłącznie przedsiębiorca. Uzasadnia jednak oczekiwanie, zgodnie z którym to nie rynek, ale ekonomicznie racjonalne możliwości są punktem odniesienia dla wysokości wynagrodzeń, a o możliwościach tych decydują wspólnie partnerzy społeczni, tj. związki i pracodawca.
  • W Polsce w ogóle trudno mówi się językiem wartości. Mam wrażenie, że gdy w tym silnie zindywidualizowanym społeczeństwie rozmawiamy np. o sprawiedliwości społecznej, to zarówno rozmówca, jak i słuchać czują się zażenowani. Podczas moich studiów prawniczych nie używało się zwrotów takich, jak np. godność człowieka, a za słowa sprawiedliwość społeczna podlegało się stygmatyzacji jako komunista. Szczerze mówiąc, dziś jest chyba jeszcze gorzej. Na studiach uczy się przede wszystkim prawa rozumianego jako zespół regulacji. Element wartości pojawiał się na obrzeżach i był z innego świata. Kiedy zmienił się system społeczno-polityczny i większej liczbie prawników niż wcześniej zaczęło żyć się bardzo dostatnio, tym bardziej nie było miejsca na rozmowy o godności czy solidarności. Chodziło o to, żeby skończyć dobre studia i pracować w dobrym zawodzenie. Język wartości społecznych do tego nie pasuje. Ale też dopóki ten język nie zostanie przepracowany, mówienie nim jest niewiarygodne.
  • Zdanie o treści „praca nie jest towarem” jest w wielu podręcznikach prawa pracy, choć nie we wszystkich. Problem w tym, że jest ono traktowane jako taka okrasa z postulatu moralnego. Poważne potraktowanie tego zdania powoduje trudności z opisem. Nie działa już język wymiany. Jedyną alternatywą jest relacja wspólnotowa. Cała reszta jest tylko konsekwencją tych słów. Praca nie jest towarem, czyli nie podlega wymianie. To możliwe, kiedy pracujemy razem, a nie jeden dla drugiego. Nie ma pracownika i pracodawcy – są współpracownicy. Pojawia się kwestia podziału zysku i wobec tego organizujemy związki zawodowe negocjujące i organizujące warunki podziału. Jeżeli praca nie jest towarem, to znaczy, że pracownicy powinni współzarządzać zakładem pracy, w którym jesteśmy razem. Pojawia się miejsce na solidarność społeczną – płacimy pracującemu i niepracującemu. Jeśli praca nie jest towarem, to umowa o pracę nie jest kontraktem, lecz dopuszczeniem do grupy społecznej.

Zobacz też: