Achaja

powieść Andrzeja Ziemiańskiego

Achajapowieść autorstwa Andrzeja Ziemiańskiego.

Andrzej Ziemiański (2004)
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
Ten artykuł ma chronologiczny układ cytatów.
  • – T… to… to przecież rycerz Zakonu. O… oni są najlep… najlepsi w mieczu i w walce… najlepiej wyszkoleni… n…n… najszybsi…
    – Ha! No patrz! – chłopak odrzucił szmatę i schował miecz do pochwy. – A ja po prostu, psiamać… – roześmiał się – ja po prostu nie wiedziałęm, ze on jest tak strasznie szybki.
    • Opis: dialog Zaana z Siriusem po zabiciu Rycerza Zakonu.
  • Ach, życie życie… Sranie i gorzoły picie.
    • Opis: pieśń Siriusa.
    • Zobacz też: życie
  • Patrol patrolujący rejon patrolowania okolic królewskiego parku… (…)
    … napotkał sześć trupów należących do obcokrajowców…
    – Bogowie! Jak się pisze „trupów”? a poza tym chodzi o trupy obcokrajowców, czy jedynie o trupy, które były własnością obcokrajowców? (…)
    Wszyscy oni dnia dzisiejszego postanowili targnąć się na żywot własny, co niniejszym uczynili.
    (…)
    Pięciu z nich zastrzeliło się z własnych kusz, w tym trzech za pierwszym razem nie wycelowało dobrze i musieli ponownie założyć bełty, by nimi się razić. A jeden to strzelił do siebie aż cztery razy, zanim wycelował dobrze i się ubił…
    (…)
    Jeden natomiast z obcokrajowców musiał czuć do siebie szczególny żal. Najpierw sam raził się z kuszy, chcąc pewnie ugodzić się w samo serce, ale nie wycelował dobrze, raniąc swą nogą od tyłu w łydkę. Następnie zaczął okładać się kolbą kuszy, a potem zadał sobie siedemnaście ciosów własnym nożem, godząc w klatkę piersiową, ale głównie właściwie, to w plecy…
    – W plecy, kurwa, się raził?!!! Nożem?!!!
    … następnie wyrwał z płotu pozłacaną sztachetę i dalejże się nią okładać okrutnie, co zeznali jak następuje świadkowie…(…)
    … następnie zawzięty okrutnie na swój żywot samobójca wdrapał się na mur okalający park i skoczył na trawę oddając ducha…
    – Bogowie! Przecież ten mur… Tfu! … murek, ma raptem dwa łokcie wysokości! Jak to się wdrapał i skoczył na… trawę? Nie mogłeś, pacanie, napisać chociaż, że uderzył głową w jakiś korzeń?
    – Tam nie ma korzenia.
    (…) – Następnym razem, półgłówku, napisz, że korzeń był, ale go zbójcy potem ukradli. Taaaaaaa… Taaaa… Samotność i zły los często do samobójstwa przywodzą, nawet sześciu ludzi naraz. Mniemam jednak, że po stronie samotności i złego losu żadnych strat nie zanotowano, co?
    – A gdzie tam, szefie. Te samotności i złe losy poszli później chlać do knajpy.
  • O! Dwadzieścia żywych trupów ze mnie szydzi. Cóż za czasy nastały, żeby trupy, miast na cmentarzu leżeć, ludzi nachodziły.
    • Opis: Virion do Rycerzy Zakonu przed walką (którą podobno zwyciężył).
  • Mistrz podszedł bliżej, przyjął z rąk uczniów dwie miseczki, jedną z kolcami, drugą z trucizną i stanął pomiędzy jej rozkraczonymi nogami.
    – Masz krzyczeć: „Oddajcie port Yach”. W mocy Archentara jest to uczynić, on odpowiada za dyplomację Troy. Zrozumiałaś mnie?
  • – T… tak… – właśnie miała spytać, czy już ma zacząć krzyczeć kiedy Mistrz, stojąc dokładnie pomiędzy jej rozkraczonymi nogami, wbił pierwszą igiełkę.
    – Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! – szarpnęła się, o mało nie zrywając więzów. Tym razem była już bardziej podatna na truciznę niż poprzednio.
    – Nie… Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! – wbił drugą igiełkę. – Ja… Nie, ja… Ach… – przypomniała sobie. – Oddajcie port
    Yach!!! – krzyknęła czując jak zdziera gardło. – Oddajcie… aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! port w Yach!!! Nie, nie, nie… Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Wystarczy, proszę! Aaaaaaaaaaaaa!!! Oddajcie port w Yach!!! Oddajcie port, ratunku, kurwa, oddajcie ten pieprzony port, psia wasza mać, port oddajcie psy! Nie!!! Aaaaaaaaaaa… nie, nie, nie… Proszę! No proszę!
    Oddajcie im ten zasrany port!!! Aaaa… – zaczęła płakać. – Wiecie, co oni ze mną robią?… Oddajcie im port… oddajcie port w…w… no zapomniałam, gdzie…
    – W Yach – podpowiedział jeden z uczniów.
  • Słuchaj, do walki ludzie stają z różnym nastawieniem. Jedni sądzą, „a może mi się uda przeżyć” – nie uda się, to już trupy
    jeśli trafią na zawodowca. Inni myślą „pofechtujemy się, zobaczymy kto lepszy, a potem się okaże, co i jak” – to też trupy, jeszcze przed walką. I są jeszcze inni, myślą: „zabić, zabić, zabić” albo w ogóle nie myślą o niczym szczególnym, po prostu zabijają. I chodzą sobie po świecie, nie mając często pojęcia, co to jest „przejście Brasa”, co to prawidłowy przydech, ani jak właściwie przenosić ciężar z jednej nogi na drugą. Wiem, czytałaś kroniki rycerskie, a tam się aż roi od opisów: „wykonał piruet i pół zwrotu, unosząc świetlistą klingę oszukał przeciwnika, który również podniósł rękę… Ostrze w dół, półobrót, przerzut miecza do drugiej ręki i… krew zdrajcy chlusnęła na podłogę!” Bzdety!!! Bzdety!!! Kompletna bzdura! Co on baletmistrz, żeby tańczyć? Jeśli tak wyrolował przeciwnika, to kim był? Czarownikiem? Co robił przeciwnik, podczas kiedy on wykonywał te wszystkie zwroty, przerzuty, taneczne kroki? Spał? Chlał wino? Czy z pannami się zadawał? Dlaczego w tym czasie nie zabił naszego bohaterskiego rycerza?
    – Może nie mógł?
    – No to, co ten rycerz? Dorwał trzyletnie dziecko z mieczem i usiekł, pierwej się popisując? Spróbował by taki bohater ze mną. Przy pierwszym piruecie i drugim pląsie nie mógłby się już doliczyć dziur we własnych płucach… Kurwa mać! To występy cesarskiego
    baletu czy zabijanie? Możesz biegać… Jak masz dziesięciu przeciwników przeciw sobie. Ale jednego? Zabij go i już.
  • Masz pójść i go zabić. Od razu. Bez wywijania mieczem, jak nie przemierzając cepem! Zabijaj od razu, rękami, zębami, nogami, napluj mu w oczy, zabijaj czymkolwiek.
    • Opis: Hekke do Achai.
    • Źródło: str. 352
  • To, co ludzie nazywali Dobrem, było Dobrem... ale było też okrutnie obojętne, wyniosłe i dalekie. To, co ludzie nazywali Złem, było Złem, ale też nie do końca było obojętne wobec ludzi. Zło potrzebowało sojuszników. Dobro, nie. Dobro oczekiwało wykonywania rozkazów.
    • Opis: Meredith po drugim przyjściu Wiriusa
    • Źródło: str. 409
  • – No i ten przebrany coś na ucho księciu szepcze. Mówi mu, znaczy, że młody książę to nie przymierzając impotent.
    Zaan roześmiał się nagle.
    – Toż on tego słowa nie zrozumiał pewnie.
    – Było tak jak mówicie, panie. Książę pokraśniał z zadowolenia i powiedział, że tak, że owszem, impotentem to on jest znanym szeroko, a w przyszłym roku to go mają mianować starszym impotentem albo nawet komendantem garnizonu w jakmś mieście!
    – Cały Sirius – mruknął Zaan – Żywy dowód na to, że głupi naprawdę ma szczęście.
    – Nie do końca, panie… Wielki Książę Orion, jak usłyszał odpowiedź syna, śmiać się zaczął i szermierzy powstrzymał, to był błąd. Jeszcze nie wiedzieli, że to nie baba tylko przebieraniec (…) Jaśnie Pan Sirius oczy szeroko rozwarł ze zdumienia i powiedział: „Chłop? To na co ci te szmaty nakładać, zgupiałeś?”. Wielki Książę zdrętwiał.(…) Ten w babskiej kiecce zaczął się ciskać, że teraz na pojedynek wyzywa (…) Sirius krzyknął, że dobra, że tu i teraz będą się bić! A tamten: „Jaka broń?”. I tu się młody pan skrzywił okrutnie, zda się błyskawice z jego oczu szły! „Skoroś chłop, nie baba – powiedział – to się za jaja ściśniemy naraz. Kto ustoi na nogach, ten wygra!”. Słysząc to, damy z wielkich rodów o mało pod stoły ze sromu nie powpadały. Ale Radzie Królewskiej to się nawet spodobało.
    – Bogowie! – Zaan potrząsnął głową – Toż Sirius wiele lat na galerach robił przy wiośle. Chwyt ma jak kowal! Jak stu kowali!
    – (…) Stanęli i ścisnęli się obaj… A właściwie to Młody Książę ścisnął… Do suchego! Aż tamtemu kobiece pomalowanie z twarzy spłynęło!(…) No… a potem to już go słudzy wynieśli.
    • Opis: rozmowa Hara z Zaanem.
    • Źródło: str. 430–432
  • Potem ukradł z pokoju Zaana dzban wina i poszedł się uchlać. W przeciwieństwie do właściciela trunku, jemu się udało.
  • – Stój! Kto idzie? – krzyknęła.
    – Toż my jedziemy – odkrzyknął Zaan – nie idziemy, moja pani.
    – Dam ja ci krotochwilę, pacanie. – Urwała nagle, widząc sto kusz w rękach stu żołnierzy. – No, kto tam? – zagryzła wargi. – Przecież grzecznie pytam.
    – Książę Sirius, syn Wielkiego Księcia Oriona, z poselstwem.
    – O, żeż ty. Jest jeszcze jakiś gwiazdozbiór, którego nie wymieniłeś?
    – My z Królestwa Troy. A tam imiona władców od gwiazd wzięte.
    – Ha! – krzyknęła. – A u nas to od krów, co? – Usiłowała zakpić, ale nie jej było mierzyć się z Zaanem.
    – Cóż, współczuć tylko. Ale to nie nasza wina, pani?
    – Kpisz?
    – Gdzieżbym śmiał.
    Żołnierze chichotali, zasłaniając usta kułakami. Żołnierz była coraz bardziej wściekła.
    – I myślisz, że cię zaraz do naszej królowej zaprowadzę, co?
    – Hm. Nie sądzę, żeby wasza królowa tu „zaraz” w krzakach na nas czekała. Więc pokornie pojedziemy dalej.
    – Gadanie! – rozsierdziła się zupełnie. – Pewnie grabić przyjechaliście. Mów prawdę! Co?
    – Cóż. Jeśli Armia Arkach ucieknie przed stu zaledwie żołnierzami, to owszem, możemy coś zagrabić przy okazji. Ale póki co wolelibyśmy spotkać się na dworze.
    – Kpisz? – przerwała mu ponownie dziewczyna.
    – No teraz tak – wyznał szczerze.
    – No! – Panna na koniu nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Jej towarzyszka również nie zdradzała nadmiaru inteligencji. Była młoda, piegowata i śliczna.
    – No! – Pociągnęła nosem. – Ani mi się waż!
    Zaan, zrezygnowany, machnął ręką.
    – Moglibyśmy zobaczyć… eee… kogoś bardziej kompetentnego?
    – No! – Dziewczyna zastanawiała się dłuższą chwilę. – Powiem dowódcy. Co?
    – No! – odpowiedział Zaan, przedrzeźniając ją bez litości. – Powiedz. Co?
    – Kpisz?
    – Eeeeee… Teraz nie.
    (…)
    – Ja myślę tak… – odezwała się pierwsza.
    – Niech bogom będą dzięki – mruknął Zaan. – Ktoś tu jednak myśli.
    – Kpisz? Co?
    -Nie!
    – No! – Pociągnęła nosem. – Jedźcie do zajazdu. Dzień drogi stąd. A ja dam znać dowódcy i po was przyjadą, co?
    – No! – odparł Zaan.
    (…)
    – I bez żadnych mi takich – warknęła. – Ja powiem, że chcecie grabić, jak mówiliście!
    – No! – Krzyknęło kilku żołnierzy. Nawet Zaan „Kamienna twarz” roześmiał się na występ swoich podkomendnych. Jedynie Achaja nie wytrzymała:
    – Nie daj się robić w konia, siostro! – krzyknęła.
    – Nie jestem twoją siostrą! – warknęła żołnierz Arkach na koniu. Potem jednak jakaś myśl zmarszczyła śliczne brwi. – Ach… Mój tato, co uciekł… Pojechał do Troy, co?
    (…)
    – Jedźcie tam. – Wskazała ręką kierunek. – A ja do dowódcy. No. – Zbliżyła się do Achai. – A ty jak będziesz widzieć tatę… Pozdrów ode mnie.
    Żołnierze o mało się nie poprzewracali. Achaja westchnęła ciężko. Zaan ukrył twarz w dłoniach. Nawet Sirius zasłonił oczy.
    • Opis: rozmowa Zaana z żołnierzem Armii Arkach.
  • – Książę Sirius nie mógł usiedzieć spokojnie na miejscu. Dziewczyna strasznie mu się podobała. Wiercił się i kręcił. Po chwili postanowił powtórzyć numer z kubkiem. Niby przypadkiem strącił łokciem kolejne naczynie. A kiedy na podłodze wylądował z hukiem dzban, znowu wsadził głowę pod stół, niby, żeby go podnieść. Harmeen odrzuciła dumnie głowę.
    – Nie zrzucajcie naczyń niepotrzebnie, bo je potłuczecie. – Ciągle siedziała wyprostowana na baczność, z kolanem przy kolanie, kompletnie nieruchoma. – Jeśli wam taka ciekawość, panie… to patrzcie! – Mając na sobie króciutką spódniczkę i nic pod spodem… nagle rozstawiła szeroko nogi! Szybko i sprężyście, jakby to była część wojskowej komendy. – Patrzcie! Jeśli honor pozwala.
    Sirius wyprysnął spod stołu. Był czerwony jak burak. Bogowie! Doprowadziła światowca i świntucha do tego, że dostał rumieńców.
    • Opis: rozmowa Zaana i Siriusa z porucznik Harmeen.
  • – A mnie się nic nie stało – uśmiechnęła się piegowata, pucułowata i strasznie niska, właściwie maluteńka dziewczyna, podając skrępowane dłonie.
    – Nie zgwałcili cię?
    – Eeeeee… Dopadł mnie jeden. Nie pierwszy w moim życiu, choć pierwszy nie po dobrej woli. Niezły był w tym, co robił, dawno mu wybaczyłam – roześmiała się. – Może list mu poślę?
    • Opis: rozmowa podczas uwalniania żołnierzy z rąk Luańczyków.
  • – Mów!
    – To Virion, pani. Jeśli ta głupia dupa dała się obrazić i wyzwała go na pojedynek…
    – Była pijana!
    – Rozumiem, że to ją tłumaczy. W takim razie upijmy się i my. Mamy tu wokół jakieś dwa tysiące żołnierzy. Niech uderzą, bo tamci mają mniej niż dwieście. Wystarczy nam pół modlitwy, żeby rozchlastać poselstwo – efekt ten sam co w przypadku pojedynku Viriona.
    – Nie krzycz. To naprawdę taki zły pomysł?
    – Mówisz, pani, o rozchlastaniu poselstwa?
    • Opis: rozmowa królowej Arkach i Biafry.
  • – Trzydziestu ludzi wysiecze nam trzy tysiące żołnierzy?
    – Pani. Virion nie głupi. On „łaskawie” daruje służbom tyłowym, zaopatrzeniu, woźnicom, kucharzom, kancelistom, pisarzom, koniuszym i gońcom. On nam zabije „jedynie” jakieś dwa tysiące liniowych żołnierzy. Chyba, oczywiście, że ktoś z reszty zgłosi się na ochotnika, ale wątpię, żeby ktoś się zgłosił, jak tylko zobaczy, co się stanie tej nocy.
    – Czyli to koniec z pierwszą elitarną dywizją górską?!
    – Dlaczego koniec? Zostaną nam służby tyłowe, zaopatrzenie, woźnice, kucharze, kanceliści…
    • Opis: rozmowa królowej Arkach i Biafry.
  • – Bo wiesz. Ja bardzo lubię rozmawiać z ludźmi inteligentnymi. Takiemu to raz coś wyklarować wystarczy, raz listy pokazać, raz sprawę naświetlić… i już twój. I już robi, co się mu powie. – Kpił okrutnie, ale miał rację. – Bo najgorzej to z chamem rozmawiać. Takiemu to można i dziesięć razy powtórzyć, a potem i tak do roboty trzeba batem pędzić. A z tobą? Nawet się wina napić nie zdążyłem. Mądra jesteś dziewczynka. Tobie raz powiedzieć w zupełności wystarczy.
    – I na co ci ten sarkazm? – Wściekła się nagle. – Powiesz wreszcie, kogo mam zabić, czy będziesz czekał, aż wyzdrowieję?
    – Nie mówiłem? Mądremu raz powiedzieć, wytłumaczyć powoli i już będzie zbrodnie popełniał. Nie to co cham, którego najpierw w mordę trzeba bić, potem głodzić, potem śmiercią zagrozić. Inteligentny człowiek zbrodnię popełni z przekonania. Toż to nie wsiok. Dać mu w mordę, to wtedy się zatnie i zbrodni żadnej gotów nie popełnić. Ale po prośbie? „Kogo zabić?” – spyta od razu. „Więcej niż jednego? Wioskę? Całego miasto?”
    – Przestań kpić.
    – Dlaczego? Kiedy ja tak strasznie lubię. Uwielbiam, jak rozsądni ludzie najpierw mnie świnią nazwą, skurwysynem – i będą mieli rację! no bo przecież to nie ich światły poziom, nie im się w gównie grzebać – ale po chwili rozmowy, kiedy się okaże, że trzeba jakoś obronić koleżanki, tatusiów i mamusie, które się same obronić nie zdołają, to wtedy… gotowi są do wszelkich świństw. W gównie się grzebiemy, ale cel mamy szczytny. My już nie zwykłe świnie, ale świnie ze świetlanym celem.
    • Opis: rozmowa Achai z Biafrą.
  • – Słyszałam, słyszałam. Jakiś płyn przelwał się u was nieustannie.
    Harmeen roześmiała się cicho.
    – Nie ma tak dobrego słuchu, jak mówiłaś. – zerknęła na Lanni. Achaja też się roześmiała.
    – Powtórzę za koleżanką: „Co to za wojsko, żeby kapitan z porucznikiem?”.
    • Opis: rozmowa przy śniadaniu (Achaja, Harmeen, Lanni, Shha), po nocy spędzonej z Arrne w jednym pokoju.
  • – Ta droga sama każe ci iść coraz dalej.
    – No i dobrze. Trzeba być konsekwentnym.
    – Ale… ty chcesz zmienić dosłownie wszystko.
    – No i co z tego?
    – Kim jesteś, żeby o tym decydować?
    – Nikim. Ale teraz cały wielki świat będzie musiał liczyć się z nikim!
    • Opis: fragment rozmowy Siriusa z Zaanem.
    • Zobacz też: droga
  • – No? Dlaczego podejmujemy taki wysiłek, co? Jak to przetłumaczyć narodowi?
    – Mmmmm… Walczymy, bo… Walczymy z Luan, bo chcemy zniszczyć niewolnictwo!
    – A kogo to, kurwa, obchodzi? Co jakiegoś zapchlonego chłopa obchodzi niewolnictwo w Luan? (śmiejąc się głośno)
    – Nic nie obchodzi. Chciałeś powód do kronik, to ci go dałam.
    – W kronikach to się napisze, co zechcemy, ale dopiero… jak wygramy. Ja chcę mieć powód dla chłopa.
    • Opis: fragment rozmowy Biafry z Achają.
  • – Zmienia Ci się wyraz twarzy – powiedziała Marina. – Czyżby ktoś ci szeptał coś do uszka? – roześmiała się nagle.
    – Tak.
    – Mogę wiedzieć kto? – ciągle kpiąco.
    – Owszem – tym razem uśmiechnęła się również Achaja. I wypowiedziała najstraszliwsze dla wszystkich szermierzy słowo:
    – Nolaan.
    • Opis: fragment rozmowy Achai z Mariną.
  • – Eeeeeeee…
    Kap, kap, kap…
    Niekończąca się chwila. Achaja podniosła lewą rękę.
    Miała w niej…
    Miała w niej…
    Miała w niej obciętą głowę Mariny. Kap, kap, kap..
    • Opis: śmierć Mariny.
  • – Tu akwedukt – nagle, chcąc się zemścić za jego zachowanie, jednym ruchem ściągnęła oficerowi spodnie.
    – O? A tu nic nie narysowano – rozsunęła palcami pośladki. – Czy też to plastyczny model dwóch wzgórz i wąwozu?
    Ani drgnął. Męska świnia.
    – Różnie można interpretować – mruknął – Ale za to z przodu mam plastyczny model nowej katapulty.
    – Gdzie? – jedynie Shha dała się złapać i zerknęła, jak wyglądał bez spodni.
    – O tu – spokojnie wyjaśnił setnik. – Wystarczy dotknąć i model zacznie działać.
    Chorąży zagryzła wargi. Potem jednak Shha roześmiała się i zaczęła kręcić pupą w przezroczystej sukience.
    – O! Działa nawet bez dotykania! – spojrzała setnikowi prosto w oczy.
    • Opis: omawianie planu ataku na Syrinx.