Śmiertelni nieśmiertelni

Śmiertelni nieśmiertelni. Prawdziwa opowieść o życiu, miłości, cierpieniu, umieraniu i wyzwoleniu (ang. Grace and Grit: Spirituality and Healing in the Life and Death of Treya Killam Wilber) – amerykańska powieść Kena Wilbera z 1991 roku; tłum. Aldona Biała.

  • Absolwenci amerykańskich uczelni medycznych umieją tylko wywieszać na swojej tablicy ogłoszeń napis: „Śmierć nie zwalnia od opłaty za leczenie”.
  • Chodzi o to, że pod tymi mrocznymi uczuciami, gniewem i urazą zawsze kryje się dużo miłości, gdyż w innym wypadku osoba wspierająca po prostu już dawno by odeszła. Ale ta miłość nie może się ujawnić dopóty, dopóki zagradzają jej drogę gniew, żal i gorycz. Jak to ujął Khalil Gibran: „Nienawiść to zagłodzona miłość”. W grupach wsparcia wyraża się dużo nienawiści, ale tylko dlatego, że pod nią kryje się tyle miłości, zagłodzonej miłości. Gdyby tak nie było, nie nienawidziłbyś tej osoby, w ogóle by cię nie obchodziła. Problem osób wspierających (włączając w to mnie samego) nie polega na tym, że nie otrzymują one wystarczająco dużo miłości, ale na tym, że z trudnością przychodzi im przypomnienie sobie, jak dawać miłość, jak być kochającym w trudnych okolicznościach. A ponieważ – wiem to z doświadczenia – leczy głównie dawanie miłości, osoby wspierające naprawdę powinny pozbyć się wszystkiego, co im w tym przeszkadza – gniewu, urazy, goryczy, a nawet – zazdrości i zawiści (zazdroszczę jej, że ma kogoś, kto się nią przez cały czas opiekuje, to znaczy mnie).
  • – Czuję, się tak, jakbym wyskakiwała ze skóry. Niewygodnie mi, kiedy siedzę, niewygodnie mi, kiedy stoję. Ciągle myślę o samobójstwie.
    – Nietzsche mówił, że mógł usnąć tylko wówczas, gdy sobie obiecał, że rano się zabije. – Oboje się roześmialiśmy z bolesnej, głupiej prawdy zawartej w tym zdaniu.
  • Dziś myślałam o ironii losu. Parę dni temu rozmawiałam z przyjaciółką o tym, że w miarę jak się człowiek starzeje, coraz mniejsze jest jego pragnienie wielkich zwycięstw, a coraz bardziej sobie ceni drobne zwycięstwa codziennego życia. Cukrzyca z pewnością sprawiła, że zwracam większą uwagę na przyjemność, jaką daje parę kęsów jedzenia, to jedyne, co mi pozostało.
  • Egzystencjaliści mają rację, mówiąc, że wybory, których dokonujesz teraz, muszą potwierdzać wybory już dokonane. To znaczy, że musisz bronić tych wyborów, które przyczyniły się do ukształtowania twojego losu. Jak mówią egzystencjaliści: „Jesteśmy naszymi wyborami”. Niepotwierdzanie własnych wyborów zwane jest „złą wiarą” i ma prowadzić do „nieautentycznego istnienia”.
  • I naprawdę jest to zadziwiające, że wszystkie te zmiany zachodzą równocześnie, lawinowo, kumulując się właśnie w dniu moich urodzin. W pewnym sensie odradzam się. Otrząsam się z przeszłości i ruszam w przyszłość, która jest naprawdę moja, nieskrępowana i nieuwarunkowana tak mocno przez przeszłość; jest raczej prowadzona i umacniana przez moją przeszłość, ale kierunek jest mój własny. Tak więc, składając gratulacje wam wszystkim, którzy również zmieniliście swoje imiona, informuję, że nazywam się teraz Treya Killam Wilber.
  • Ken robi wszystkie zakupy, pranie i wszelkie prace domowe, za co jestem mu szalenie wdzięczna, gdyż enzymy powodują zmęczenie. Jest na moje zawołanie, spokojny, zawsze dostępny, kiedy go potrzebuję, słodki i kochający Wieczorami tulimy się do siebie i zastanawiamy się, co się stało z naszym życiem. Jesteśmy wściekli, zdenerwowani i źli, że musiało się nam to przydarzyć, że w ogóle ludziom przytrafiają się takie rzeczy. Uczymy się głęboko oddychać i akceptować to, co jest (przynajmniej chwilami!), cieszyć się z życia takiego, jakie jest, doceniać chwile bliskości i radości, wykorzystać te przerażające, rozdzierające serce doświadczenia, aby otworzyć się na życie i zwiększyć współczucie.
  • Miłość jest sposobem na przekroczenie poczucia odrębnego ja; wzięliśmy się za ręce, zamknęliśmy oczy i rzuciliśmy się w otchłań.
  • Perfekcyjność prowadzi tylko do problemów. Jeżeli dążymy do tego, żeby wszystko było w idealnym porządku, wówczas osiągamy bardzo niewiele. Tracimy czas na szczegóły (jedna z moich specjalności). Tracimy szerszą perspektywę, umyka nam znaczenie wszystkiego. Teraz mniej mi zależy na perfekcji, więcej zaś na akceptacji i przebaczeniu.
  • Przyjaciele i rodzina często podejrzewali ją o brak realizmu: Czyż nie powinna się martwić? Bać się? Być nieszczęśliwa? Ale faktem jest, że żyjąc teraźniejszością, odmawiając życia przyszłością, zaczęła świadomie żyć ze śmiercią. Pomyślcie tylko: śmierć nie ma przyszłości. Żyjąc chwilą obecną, bez przyszłości, nie ignorowała śmierci, tylko właśnie ją przeżywała. A ja próbowałem robić to samo. Przypomniał mi się piękny cytat z Emersona:

    Róże pod moim oknem nie mają żadnego związku z tymi, które przekwitły, ani z tymi, które zakwitną po nich. Są, jakie są; żyją dziś z Bogiem. Dla nich czas nie istnieje. Róża po prostu jest – doskonała w każdej chwili swojego istnienia. Człowiek zaś wybiega w przyszłość albo wspomina; nie żyje teraźniejszością, lecz z oczyma zwróconymi poza siebie opłakuje przeszłość lub nie bacząc na bogactwa, które go otaczają, staje na palcach, by dojrzeć przyszłość. Nie może być szczęśliwy i silny, jeżeli nie żyje w zgodzie z chwilą obecną.
  • Tak więc wracałem do zwyczajnego świata – stamtąd, gdzie Ken i Treya byli poza czasem, tam, gdzie część o imieniu Ken kocha część o imieniu Treya, a część Treya może umrzeć. Nie mogłem znieść myśli, że ją stracę. Jedynym źródłem oparcia było dla mnie utrzymywanie świadomości przemijania, kiedy kocha się wszystko właśnie dlatego, że tak szybko przemija. Powoli uczyłem się, że miłość nie oznacza trzymania, jak zawsze mi się wydawało, lecz raczej oznacza odpuszczenie.
  • To dziwne uczucie – kupujemy nowy samochód (Jeep Wrangler) z sześcioletnią gwarancją i zastanawiam się, czy będę żyła, kiedy gwarancja wygaśnie. Albo słyszę, jak ludzie robią plany na pięć lat naprzód, i zastanawiam się, czy będę wtedy żyła. To dziwne uczucie, kiedy postanawiamy, że nie będziemy odkładać różnych rzeczy, na przykład zbudowania tarasu do ogrodu, do przyszłego roku, gdyż wtedy może mnie już nie być. Słyszę, jak nasi przyjaciele opowiadają o podróży do Nepalu i uświadamiam sobie, że prawdopodobnie nigdy nie będę mogła tam pojechać, że ryzyko jest zbyt duże, mogę złapać tam jakąś chorobę, która osłabi mój układ odpornościowy. Swego czasu dużo podróżowałam, choć nigdy nie byłam w Nepalu. Ken zawsze mówił, że zbyt często wyjeżdżam, mam więc szansę, by się przekonać, jakie zmiany w moje życie wniesie przesiadywanie w domu.
  • To jego miłość i wiara, zawsze przy mnie obecne, nawet w najgorszych czasach, pomogły mi się otworzyć. Seymour mówi, ze zanim zaufamy sobie, musimy zaufać komuś innemu.
  • Serce mi pękło. W umyśle pojawiło się zdanie wypowiedziane przez Da Free Johna: „Ćwicz ranę miłości... Ćwicz ranę miłości”. Prawdziwa miłość rani, prawdziwa miłość sprawia, że jesteś całkowicie bezbronny i otwarty, prawdziwa miłość wynosi cię poza ciebie samego i dlatego prawdziwa miłość cię zniszczy. Ciągle sobie powtarzałem: jeżeli miłość cię nie niszczy, to nie znasz miłości, oboje ćwiczyliśmy ranę miłości i teraz oto byłem zdruzgotany. Kiedy spoglądam wstecz, wydaje mi się, że umarliśmy wtedy oboje.
  • Seymour pomógł mi również lepiej zrozumieć moje obsesyjne dążenie do porządkowania wszystkiego. Mówił o marnowaniu czasu na nieważne drobiazgi. To są korzenie mojego problemu. Nigdy nie mam czasu. Trzymanie wszystkiego pod kontrolą to klasyczne zachowanie obsesyjne. Inaczej mówiąc, ludzie z taką obsesją wszystko robią sami. Nie pozwalają innym, nie ufają im – nieufność leży u podstaw nerwicy obsesyjnej – więc usiłują kontrolować nawet najmniejsze drobiazgi. Znowu – zaufanie. Moja wielka lekcja.
  • Schopenhauer w swej teorii sztuki twierdził, że zła sztuka kopiuje, dobra tworzy, a wybitna przekracza wszystko. Mówiąc o przekraczaniu, miał na myśli „przekraczanie dwoistości podmiot-przedmiot”. Wielkie dzieła sztuki mają coś wspólnego-wydobywają wrażliwego widza z niego samego i przenoszą w sztukę tak całkowicie, że zupełnie znika jego poczucie odrębnego ja a przynajmniej na krótką chwilę jest on wchłonięty przez niedualistyczną i wieczną świadomość. Innymi słowy, wielka sztuka jest mistyczna, niezależnie od jej wymowy. Nigdy nie wierzyłem, że sztuka ma taką moc, dopóki nie zobaczyłem van Gogha. Było to czyste oszołomienie. Zaparło mi dech w piersiach, straciłem poczucie ja.
  • Wierzę, że moim życiem kieruje jakaś mądrość i że nie musi ono wyglądać tak jak życie innych ludzi, bym czuła się dobrze, bym czuła się spełniona i – właśnie tak – bym czuła, że odnoszę sukcesy.
  • Wkrótce zrozumieliśmy, że o to właśnie chodziło: byliśmy różni i może odnosi się to do wszystkich kobiet i mężczyzn (a la Carol Gilligan); osobno daleko nam do zdrowia i pełni człowieczeństwa, każde z nas jest tylko połową – jedno w Niebie, drugie na Ziemi – i tak właśnie być powinno. Nauczyliśmy się doceniać te różnice – nie tylko je uznawać, ale odczuwać wdzięczność za to, że istnieją. Ja zawsze będę się czuł wolny z moimi ideami, Treya zawsze będzie w zgodzie z naturą, ale razem, połączeni w Sercu, byliśmy jednością. Odnaleźliśmy tę pierwotną jedność, której żadne z nas z osobna odnaleźć by nie zdołało. Naszym ulubionym powiedzeniem stało się zdanie z Platona: „Mężczyźni i kobiety byli kiedyś jednością ale potem zostali rozdzieleni i odtąd poszukiwanie i pragnienie tej jedności jest nazywane miłością”.
  • Wydaje mi się, że większość mojego pokolenia uważa, iż „szczerość jest najlepszą taktyką” i że małżonkowie powinni rozmawiać o wszystkim, co ich martwi. Jest to złe założenie. Otwartość pomaga i jest ważna, ale tylko do pewnego momentu. W jakiejś chwili otwartość może stać się bronią, sposobem na zranienie kogoś: „Ale przecież ja tylko mówiłem prawdę”. Mam w sobie wiele gniewu i żalu w związku z sytuacją, w której postawił nas rak Trei, ale przecież nie ma sensu winić jej o to wszystko. Męczy się tak samo jak ja. A jednak wciąż jestem pełen gniewu, nienawiści i urazy. Tak więc nie powinno się dzielić tym ze swoim ukochanym, nie powinno się go tym obarczać. Płacisz terapeucie i jego obarczasz całym tym piekłem.
  • Zdumiewające, że liczba morderstw popełnionych w zeszłym roku przez gangi w Los Angeles była większa od ogólnej liczby morderstw w całej Europie. Ale... ja to kocham. Chcę być w domu.