Ślimak na zboczu
Ślimak na zboczu (ros. Улитка на склоне Ulitka na skłonie) – powieść science fiction autorstwa Arkadija i Borysa Strugackich z roku 1965; tłum. Irena Lewandowska.
- Ale ty przecież jesteś inny i dlatego przyszedłem do ciebie z daleka, nie wierząc, że istniejesz naprawdę. Więc czy nie jestem ci potrzebny? Powiem ci prawdę. Boję się, że ty również nie jesteś mi potrzebny.
- Być może sam wymyśliłem te ludzkie cechy, które powinny ci się podobać, ale nie tobie, jaki jesteś, tylko tobie, którego wymyśliłem.
- Był sam jak jedyny pasażer nocnego pociągu, który telepie się trzema obdrapanymi wagonikami dogorywającą linią kolejową, w wagonie wszystko skrzypi i odpada, przez na zawsze wypaczone okna z wybitymi szybami wpada wiatr, cuchnie dymem z lokomotywy, na podłodze podskakują niedopałki, pogniecione papiery, kołysze się na haczyku zapomniany przez kogoś słomkowy kapelusz, a kiedy pociąg wjedzie na ostatnią stację, jedyny pasażer wyjdzie na spróchniały peron i nikt go nie powita, wie świetnie, że nikt go nie powita, powlecze się do domu, a w domu usmaży sobie na maszynce jajecznicę z dwóch jajek z trzydniową, pozieleniałą kiełbasą...
- Opis: Pierec podczas „poszukiwań” maszyny.
- Był tylko Księżyc – okrągły, lśniący i jakiś taki złowrogi. I nagle pojął, że jest sam, że nie ma nikogo. Wokół śpią ludzie, którzy mnie lubią, wiem o tym, widziałem to wiele razy. A jednak jestem sam, jakby wszyscy nagle umarli, albo stali się moimi wrogami.
- Dobrze, że stąd wyjeżdżam, pomyślał. Pobyłem tu i nic nie zrozumiałem, nie znalazłem nic z tego, co chciałem znaleźć, ale teraz przyjemniej wiem, że nigdy nic nie zrozumiem i że nigdy niczego nie znajdę, że na wszystko przychodzi swój czas. Między mną a lasem nie istnieje żadna więź, las nie jest mi bliższy niż Zarząd. Ale przynajmniej przestanę się tu kompromitować. Wyjadę, będę pracować i będę czekać. I będę żył nadzieją, że nadejdzie czas...
- Postać: Pierec
- Opis: pierwsza wizyta w Lesie.
- I wszystko będzie miało głęboki sens jak ma głęboki sens każdy ruch skomplikowanego mechanizmu, i wszystko będzie dla nas dziwne i niepojęte, a więc bezsensowne, w każdym razie dla tych z nas, którzy jeszcze w żaden sposób nie mogą przywyknąć do bezsensu i uznać go za normę.
- Mam tego wszystkiego po uszy. Nie daje mi to żadnego zadowolenia. Świat jest tak piękny, tak różnorodny, a ja siedzę w jednym miejscu i umieram z nudów.
- Nie rozumiesz własnego interesu, żłobie nieociosany?...
- (...) nie wiedzą, że są skazani, że władcy ich świata widzą w nich tylko brudne plemię gwałcicieli, że poszczuli już na nich chmury zaprogramowanych wirusów, kolumny robotów, ściany lasu, że wszystko, co ich dotyczy, jest już ustalone.
- Opis: Fragment dotyczy zamieszkujących w lesie autochtonów, nie znających w ogóle istniejącej poza lasem cywilizacji.
- Po prostu, kiedy błądzimy, konieczność chwyta nas za gardło, wtedy zaczynamy płakać i żalić się, że jest okrutna i zła, a tymczasem konieczność jest taka, jaka jest – to my jesteśmy głupi albo ślepi.
- Potrafimy tylko wznosić pomniki coraz większe, coraz wyższe, ale pamiętać - pamiętać już nie umiemy.
- Prawa rozwoju nie mogą być złe, albo dobre, istnieją poza moralnością.
- (...) przecież Las nigdy nie śpi. A być może śpi i my wszyscy mu się śnimy. My – to sen Lasu. Atawistyczny sen. Prymitywne upiory jego zamierającego seksu.
- Wszystko rozwalę i odejdę na piechotę. Pierec wyobraził sobie, jak idzie drogą wśród tumanów kurzu, pod palącym słońcem, kilometr za kilometrem, a walizka wykazuje coraz większą samowolę. I z każdym krokiem coraz dalej i dalej odchodzi od lasu, od swojego marzenia, od swego lęku, który już dawno stał się sensem jego życia...
- W żaden sposób nie możesz rozumieć, że na świecie nic nie ma oprócz miłości, głodu i dumy. Oczywiście wszystko jest zaplątane w jeden kłębek, ale za jakąkolwiek nitkę pociągniesz, zawsze trafisz na miłość, albo władzę, albo jedzenie...
- Zobaczyć i nie zrozumieć - to dokładnie to samo, co wymyślić.
- (...), że wolność nie istnieje bez względu na to, czy drzwi są przed tobą zamknięte, czy otwarte, że wszystko jest chaosem i bzdurą, a realna jest tylko samotność.
- Żyję, widzę i nie rozumiem, żyję w świecie, który ktoś wymyślił, nie zadając sobie trudu, żeby go wyjaśnić mnie, a może nawet nie tylko mnie, ale i sobie. (...). Oto moja choroba – pragnienie zrozumienia.