Tomasz Kot

polski aktor

Tomasz Kot (ur. 1977) – polski aktor.

  • Byłbym naiwny, myśląc, że dobra passa trwać będzie wiecznie. Bywały sytuacje milczących telefonów, propozycje, które przeszły mi koło nosa. Myślę, że mimo wielkiego zaangażowania w ten zawód dość mocno stąpam po ziemi. Pamiętam o życiu prywatnym, które jest co najmniej tak ważne jak zawodowe. Nie wiem nawet, czy będę aktorem do końca życia. Choć bardzo bym chciał, by tak było.
Tomasz Kot (2007)
  • Na nartach nie jeżdżę, bo nie lubię. Kiedyś próbowałem, ale mam za długie nogi i bałem się, że jeszcze się połamię. Na łyżwach też nie jeżdżę, bo zawsze mam problem z łyżwami numer 47!
    • Opis: o uprawianiu sportów zimowych.
    • Źródło: „Tele Tydzień” nr 2, 8 stycznia 2007.
  • Najtrudniejsze były chyba sceny kręcone w Spodku. Kiedy stanąłem przed tłumem statystów, to nogi się pode mną ugięły. Niby na co dzień mam bezpośredni kontakt publicznością, ale jest to publiczność teatralna. Skupiona i cicha. W Spodku byli natomiast fani Dżemu, którzy zachowywali się jak na regularnym koncercie. Były krzyki i gwizdy. Pamiętam, że zamknąłem oczy, chwyciłem mikrofon i pomyślałem sobie: Rysiu pomóż, bo jak coś spieprzę, to oni mnie zabiją. Niezwykle trudna, ze względu na ładunek emocjonalny, była dla mnie także scena monologu w kuchni. Wtedy jeden jedyny raz poprosiłem o pięć minut ciszy na planie.
  • Oglądanie postaci, którą tak dobrze znam w innym wykonaniu było dziwnym i ciekawym doświadczeniem
  • Praca w teatrze tak mnie pochłonęła, że w którymś momencie nie bardzo wiedziałem, po co jest chemia, fizyka czy matematyka. Zawaliłem maturę, więc nie mogłem zdawać do szkoły teatralnej, i wtedy właśnie Jacek Głomb wyciągnął pomocną dłoń i przyjął do teatru na etat.
  • Rysunki, które pojawiają się w Skazanym na bluesa są mojego autorstwa.
  • Teatr jest zagadkową materią, bo nigdy nie wiadomo do końca, jak do niej podejść. Jest fantastyczny, bo nigdy nie jest idealny, zawsze w nim można coś zmienić, coś poprawić. To świetna forma autoterapii, samodoskonalenia się.
  • To jest pierwszy i jedyny w swoim rodzaju aktor w czarnych okularach i skórze – taki nasz Brando. Bardzo charyzmatyczny facet na ekranie. Ze Zbyszkiem Cybulskim najbardziej kojarzy mi się dworzec we Wrocławiu. Jestem z Legnicy i Wrocław był swego rodzaju moim „oknem” na świat. Marzyłem o tym by zdać do szkoły teatralnej i jeździłem na różne festiwale teatru amatorskiego. Zawsze ta postać Zbyszka była dziwnie obecna przez tę płytę pamiątkową na tym dworcu.
  • W tym zawodzie często bywa tak, że człowiek sobie coś wymarzył i potem stara się tego trzymać. Ja być może w tym, co robię, rzeczywiście wydaję się konsekwentny. Zawsze byłem niespokojnym duchem, wciąż czegoś szukałem.

Zobacz też: